Maj owocuje nie tylko kolejnymi km, ale również nowymi znajomościami. Poznajemy m.in. Piotrka i Ralfa, przejeżdżamy wspólnie parę km i rozwiązuje się problem drgającej kierownicy.
 |
Pławniowice z Martą, Piotrkiem i Rafałem |
Zawsze miałam wrażenie, że podczas jazdy powyżej pewnej prędkości, zaczyna mi trzepać kierownicą. Usłyszałam, że po prostu słaba jestem i wydaje mi się, że kierownica inaczej się zachowuje. Ktoś inny powiedział, że takie drgania są normalne i nie ma nad czym się głowić. Tak naprawdę dopiero Ralf potwierdził moje obawy a stąd już było bardzo blisko do usunięcia przyczyny problemu.
 |
Pławniowice c.d. |
Najdłuższy majowy wypad jaki udało mi się zaliczyć w tym miesiącu to wizyta w stolicy. Znów podobna sytuacja jak na trasie do babci. Spora cześć drogi S8 w remoncie, więc jeden pas w jedną stronę. W samej W-wie całkiem nieźle pobłądziłam (jakieś 40 min) i dotarłam do celu punktualnie o 24:00.... może jednak rozważę kupno GPS-a. Tradycyjna, papierowa mapa nie zdaje egzaminu w środku nocy na nieoświetlonych odcinkach. Celem wyprawy była wizyta u kuzynki a przy okazji dowiedziałam dobrego znajomego (i jego śliczną, bordową Fazerke). Michał nakarmił mnie i Zuzie i odprowadził na główną trasę, dzięki czemu uniknęłam błądzenia po centrum Warszawy w godzinach szczytu. Do domu dotarłam wiec bez nadrabiania zbędnych km. Cała reszta majowych przejażdżek to rundki po okolicy. Olga też nie próżnowała i poleciała spacerować po......Chinach. Co prawda moto zostawiła w domu, ale na pieszo i z plecakiem nawinęła całkiem pokaźną liczbę km w ciągu 5 tygodni. W tym czasie rozsławiała dobre imię Wrednych Cycles. Parę Olgowych zdjęć made in China dostępnych
TU na blogu Marty. Chwilowo dysponuję fotami o rozmiarze 3 KB więc lepiej nie będę ich umieszczać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz