niedziela, 5 czerwca 2011

Doskonalenie technik jazdy

Tak jak pisałam parę postów wstecz, moje postanowienie na ten sezon, to nauczyć się pokonywać zakręty w dobrym stylu. 21 V byłam na kursie z doskonalenia technik jazdy motocyklem. Dostaliśmy porządny, podwójny wycisk. Pierwszy od instruktorów,  drugi od palącego słońca.

część teoretyczna. Prowadzi Mat i Waldi

rozgrzewka



...a mama zawsze mnie uczyła, żeby nie wchodzić w butach na kanapę.....

nóżki razem

i wszyscy jak jeden mąż robimy jaskółki.... a to nadal jest rozgrzewka
 Na początku trochę teorii a potem już tylko lał się pot. Atmosfera wręcz rewelacyjna a i instruktorzy  świetnie się spisywali.

Waldi....instruktor Waldi

Do soboty miałam opory, żeby mocniej przechylić maszynę na bok....bałam się, że jej nie utrzymam, że stracę równowagę itp. Instruktor Waldi, dość mocno przyczynił się do tego, żeby mi udowodnić jakie są możliwości GS-a i w jakim stopniu można go przechylić. Najpierw mnie przewiózł na moim motocyklu (siedziałam jako plecak na własnej maszynie.....) a później zmiana miejsc i ja wiozłam go, przełamując swój strach przed wychyleniem moto.



 Miał racje, dało się.......usłyszałam zgrzyt  stopki szurającej po asfalcie.....!! To właśnie po tym (trochę niekonwencjonalnym) ćwiczeniu pokonałam swoją blokadę. Teraz muszę tylko to szlifować, żeby na nowo nie zdrętwieć. Oczywiście w drodze powrotnej i podczas niedzielnych przejażdżek, przy każdej nadarzającej się okazji ćwiczyłam  nowo nabyte umiejętności... i nieskromnie powiem, że nawet Krzysiek zobaczył poprawę.


ćwiczenie hamowania



Poza zakręcaniem, był cały szereg innych ćwiczeń m, in. na równowagę czy awaryjne hamowanie. Tak, tak potrzebowałam tego szkolenia i jestem z niego maksymalnie zadowolona. Uważam, że to była bardzo dobrze wydana kasa.
przerwa na obiad










W drugiej połowie, dołączyła do nas trzecia z klanu Wrednych Cycles, dopingowała nas i robiła zdjęcia.
Piwowarkowi (który zorganizował ten i poprzedni kurs z pierwszej pomocy) ponownie wielkie dzięki. Fajnie, że nie tylko opowiada o tym, ale to po prostu organizuje. Część zdjęć jest tez jego autorstwa.


majowe km, Warszawa i Olga w Chinach

 
Maj owocuje nie tylko kolejnymi km, ale również  nowymi znajomościami. Poznajemy m.in. Piotrka i Ralfa,  przejeżdżamy wspólnie parę km i rozwiązuje się problem drgającej kierownicy.
Pławniowice z Martą, Piotrkiem i Rafałem
Zawsze miałam wrażenie, że podczas jazdy powyżej pewnej prędkości, zaczyna mi trzepać kierownicą. Usłyszałam, że po prostu słaba jestem i wydaje mi się, że kierownica inaczej się zachowuje. Ktoś inny powiedział, że takie drgania są normalne i nie ma nad czym się głowić. Tak naprawdę dopiero Ralf potwierdził moje obawy a stąd już było bardzo blisko do usunięcia przyczyny problemu.




Pławniowice c.d.
 Najdłuższy majowy wypad jaki udało mi się zaliczyć w tym miesiącu to wizyta w stolicy. Znów podobna sytuacja jak na trasie do babci. Spora cześć drogi S8 w remoncie, więc jeden pas w jedną stronę. W samej W-wie całkiem nieźle pobłądziłam (jakieś 40 min)  i dotarłam do celu punktualnie o 24:00.... może jednak rozważę kupno GPS-a. Tradycyjna, papierowa mapa nie zdaje egzaminu w środku nocy na nieoświetlonych odcinkach. Celem wyprawy była wizyta u kuzynki a przy okazji dowiedziałam dobrego znajomego (i jego śliczną, bordową Fazerke). Michał nakarmił mnie i Zuzie i odprowadził na główną trasę, dzięki czemu uniknęłam błądzenia po centrum Warszawy w godzinach szczytu. Do domu dotarłam wiec bez nadrabiania zbędnych km. Cała reszta majowych przejażdżek to rundki po okolicy. Olga też nie próżnowała i poleciała spacerować po......Chinach. Co prawda moto zostawiła w domu, ale na pieszo i z plecakiem nawinęła całkiem pokaźną liczbę km w ciągu 5 tygodni. W tym czasie rozsławiała dobre imię Wrednych Cycles. Parę Olgowych zdjęć made in China dostępnych  TU na blogu Marty. Chwilowo dysponuję fotami o rozmiarze 3 KB więc lepiej nie będę ich umieszczać :)